Artur Szuba – Gdzie Oni są?
To jest bardzo dobry pomysł z tym wspominaniem lat 80. Obecne dzieciaki zaczęły jakiś czas temu interesować się tamtą epoką, no i przy okazji mody na kiczowate świecidełka, czy „noworomantyczne brzmienia” i dyskotekowe mózgotłuki, mogą wreszcie lepiej i głębiej poznać dekadę przełomu, bo przecież lata 80-te były w polskiej historii naprawdę wyjątkowe. Sytuacja polityczna, społeczna i ta cała bieda, która nas dopadła, musiały mieć wpływ na życie kulturalne, na to co działo się w naszych głowach, wreszcie- na muzykę młodego pokolenia. Będąc starym rock and rollowcem, wracam często do tamtych czasów. Ludzie, ćwierć wieku temu ja byłem zdrowym i jurnym młodzieńcem, napakowanym punkowymi rytmami, z którymi mogłem dzielić się na antenie radiowej Trójki z całą wkurzoną Polską. Doskonale pamiętam te pierwsze audycje robione z Maćkiem Góralskim z Kryzysu. Pamiętam te niesamowite grania w garażach i klubach, te szalone Jarociny, poznańskie Rock Areny, czy łódzkie Rockowiska. Cały czas mam w głowie pierwsze spotkania z Walkiem Dzedzejem, Ziemkiem Kosmowskim i jego Brakiem, Republiką, Lechem Janerką i Klaus Mittfochem, Kontrolą W. oraz z całą masą kapel, którym pomagałem, w miarę możliwości, zaistnieć medialnie. Gówno prawda, nigdy się na tym nie dorobiłem, w przeciwieństwie do moich sprytnych koleżków. Jak sobie teraz myślę, kasa nie miała wtedy dla mnie żadnego znaczenia. Wypełniałem jakąś misję, powiem więcej- czułem się wojownikiem, takim walczącym mecenasem sztuki. Do konspirowania nie nadawałem się. „Od zawsze” trzymałem się rock and rolla, a w tych cholernych czasach ta muzyka kojarzyła się najbardziej z rewolucją i walką z komuną. Dalej sobie siedzę i myślę, ależ to były fajne czasy te lata 80. Brzmi to paradoksalnie, bo przecież żyliśmy w zniewolonym kraju stanu wojennego. Ale, może to decydowało właśnie o naszej sile, witalności, przyjaźniach, miłościach, rozkwitających przy okazji koncertów, na festiwalach i innych rockowych spędach. Słuchając punka, nowej fali, czy metalu, w tłumie równie wkurwionych ziomów, czuliśmy się podnieceni, z adrenaliną ponad poziomy. Gitarowe riffy i ZOMO dookoła, To trzeba było przeżyć, żeby do końca poczuć i zrozumieć. Do tego dochodziły jeszcze wielogodzinne chlania, balangi i rozróby. A swoją drogą, jak to się działo, że totalne golasy zawsze znajdowały szmal na flaszkę, często z zagrychą i do tego przed legendarną godziną trzynastą. Mało tego, bo przecież trzeba było jeszcze wysupłać trochę grosza na bilety na koncert. Dziś zapewne trudno w to uwierzyć, ale na takie imprezki potrafiło zjechać się w jedno miejsce, bez reklamy i pomocy stacji radiowych i telewizyjnych nawet parę dziesiątek tysięcy młodych ludzi. Warto sobie uświadomić, że lata 80, to jedno państwowe radio i takaż telewizja, wcale nie rozpieszczające fanów rocka. A jednak to szło, samo szło, no może z niewielką pomocą grupki zapaleńców. Taka była potrzeba, autentyczna, nie napędzana sztucznie przez media. Kto uwierzy, że płyty schodziły wówczas w dziesiątkach i setkach tysięcy egzemplarzy przy raczkującym przemyśle fonograficznym? A takie są fakty, bo muzyka stanowiła ważną cząstkę naszego marnego żywota. Utożsamialiśmy się z nią, a im bardziej coś było dla nas nieosiągalnego, tym bardziej tego chcieliśmy. Ach, te wspaniałe lata 80. Cóż nam teraz pozostaje. Tylko wspominanie…
Marek Wiernik
„Gdzie oni są?” to pierwsza książka, która ukazała się przy wsparciu użytkowników serwisu megatotal.pl źródło opisu: http://megazin.megatotal.pl/?p=10712, wstęp do książki źródło okładki: http://www.megatunes.pl/media/catalog/product/cach…»
- Wydawnictwo:
- Sfera
- data wydania:
- 28 kwietnia 2012
- ISBN:
- 978-83-63466-00-8
- liczba stron:
- 254
- słowa kluczowe:
- muzyka , lata 80 , polski rock , punk rock , alternatywa , wspomnienia , muzyka polska , wywiady , muzyka rorywkowa
- kategoria:
- muzyka
- język:
- polski