Poezja

Barbara Rosiek – Wiersze wybrane

BYŁAM MISTRZYNIĄ KAMUFLAŻU
prawdziwa wolnośćl
znowu walczę o życie
twoje błękitno-zielone
nie mam dla siebie
Lęk przerasta wyobrażenie
tym razem
byłam mistrzynią kamuflażu
w ciepłym źródle
pragnę cię
Sala nr 5
może mnie nie pokona
tak sobie wisieć
moja wina
a nocą
panie doktorze
kto cierpi

BYĆ CZŁOWIEKIEM
jak żyć
byłam dzisiaj u psychiatry
moja dusza chce odejść
rozpoznajesz mnie
kradnę ci twarz
już sierpień zawitał
jest kobieta
powoli dochodzę do wnętrza
nie ma nikogo
spadam
mój ból tak ostry
żyję w mroku
w małym pokoiku
wiersz
mój pokój jest jasny
dane było ujrzeć

ZATRZYMAŁA MNIE TU MIŁOŚĆ
Dwie Barbary
krzyczę
Nie potrafię krzyczeć
najintymniejszy
noc
wieczór
Spacer
kiedy przychodzi
codziennie budzę się o świcie
na początku było słowo
spłoszyłeś mnie Panie
nie
przeżyłam to
jeden cios
wnętrze kobiety jest ciemne
słyszysz kroki
jestem schowana
schodzę
powoli
narkotyk we krwi rozbudza
umykam przed winą
me ma mnie
mam ciebie skrytego w dłoniach
do ciebie podnoszę
dlaczego jestem
śmierć śmierć nadchodzi
zdaje się że
dławi
Noc

CIAŁO NA KRACIE
obłęd ma wiele oblicz
moja potępiona dusza
Panie doktorze
to ty jesteś ten facet
nie chcę być sama
panie doktorze
Noc Na Psychiatrii
wkurzyłam się
szerokopienna staruszka
skład ludzki ten sam
tui przed świtaniem
kiedy jesteś blisko
mój miesiąc to czerwiec
chcę być twoim kluczem
LSD
Morfina
jeżeli raz cię posmakowałam
Lato
jesteś głównym bohaterem
pragnę
miłość nie pamięta
Erotyk
OK
czekam
1-sza afirmacja
jutro cię zobaczę
dosyć obłędu
odwieczne pytanie
Zgryźliwa pielęgniarka Grażyna
Piguła
jak sen odróżnić od jawy
dlaczego tak trudno tu być
w samotności jest klęska
czymże jest czas
pamiętam o naszej godzinie
wiesz jak odcina się wisielca?
Próba odejścia
Anakonda
wszystkiego sobie zabraniałam
obiecałam panu, doktorze
sen nie zawsze leczy
zostało jeszcze
co wieczór patrzę z tęsknotą
dom
mój ojciec szatan
tak bardzo pragnę śmierci

A IMIĘ JEGO ALEMALEM
Oczy które widziały śmierć
Zaufałam!
Kiedyś miniesz
Moje łóżko
Ja — narcyza
Zaufałam
Wzięłam twoją dłoń

JAK PTAK PRZYTWIERDZONY DO SKAŁY
to takie proste
ONA cicho gładzie głowę
nie potrafię odejść
w listopadowy wieczór
czasami tęsknię
sny to marzenia archetypy
jestem dumna
mówią że przegrałam
mija dzień za dniem
zawsze odpowiadam
niebo się zachmurzyło
boję się
śmierć co rano
umieranie jest
odkąd odjechałeś
dzień ma smak
po tamtej stronie cienie
pętla już rozerwana
rok darowanego życia
rano się zdumiewam

ŻAR MIŁOŚCI
chcę oddać ból
czy można tak lekko
czy jeszcze pamiętasz
tak wiele chcę ofiarować
przyjdź opowiem bajkę
na początku była śmierć
codziennie pytam drzewa
ten dzień — do ciebie
zamykam cię w przestrzeni
jakże nie mogę tęsknić
do kogo będę się przytulać
późnym rankiem serce słabło
oddaję śmierci dni bez poezji
słowa nie oddadzą tęsknoty
nie chcesz wziąć w objęcia
Żyję i umieram

KRZYK
Samotność
Kokaina Barbary R.
Potrafię kochać
Byłam już cieniem
Płynie dzień za dniem
Nie czuję się kochana   źródło opisu: spis treści źródło okładki: zdjęcie własne

Wydawnictwo:
Miniatura
data wydania:
2005 (data przybliżona)

ISBN:
8370816614

liczba stron:
160

słowa kluczowe:
Barbara Rosiek , wiersze , zbiór poezji

kategoria:
poezja

język:
polski

Dodaj komentarz