Literatura piękna

Marta Koch – Byłam z księdzem

…Kochał mnie już wtedy. Obserwował mnie podczas projekcji filmu o Chrystusie, podziwiał moje oczy, brwi, usta, ręce. Napawał się mną ukradkiem w kościele…

To były dni, w których narastał mój bunt w stosunku do Kościoła… Zdawałam sobie sprawę, że on i jego doktryny to wielki, gruby mur odgradzający mnie od Pawła.

— Marta! Nie niszcz tego co tak piękne, błagam Cię… Nie zabijaj tej miłości. Z oczu płynęły mi łzy, całe ciało przeszywały dreszcze. Czułam na sobie wielki ciężar odpowiedzialności za decyzję, którą należało teraz podjąć. A Paweł wstał, otarł mi łzy i delikatnie zaczął całować moje oczy.

…Podczas któregoś z takich spotkań w lesie Paweł odpiął mój biustonosz i zaczął pieścić moje piersi. Najpierw rękami a później ustami i językiem. Pomimo zażenowania nie mogłam mu powiedzieć, żeby przestał — chciałam tego. Innym razem zdjął mi majtki i całował moje łono.

…Urodzę to dziecko czy świat tego chce, czy też nie. Rozumie pan, urodzę to dziecko wbrew wszystkim, na przekór bezsensownym przepisom, tym razem nie zabiorą mi mojego maleństwa, tym razem nie upokorzą mojej kobiecości. Rozumie pan, ja to dziecko urodzę. Choćbym miała być unokarzana. wyśmiewana, obrzucana błotem…   źródło opisu: Wydawnictwo Niniwa, 1999

Wydawnictwo:
Marta Koch
kategoria:
Literatura piękna

język:
polski

Dodaj komentarz