Literatura współczesna

Stanisław Lem – Duchy na dachu: groteski

Wszystko było od początku bardzo dziwne.
O północy na biurku Jednego z Nas zadzwonił telefon.
– Co w tym dziwnego – zapytacie.
Właściwie nic, tyle tylko, że Jeden z Nas nie posiada biurka, ani tym bardziej telefonu i że telefon rozdzwonił się właśnie na jego biurku.
Niezrażony, Jeden z Nas podniósł słuchawkę i usłyszał melodyjny głos Przedstawicielki Wydawnictwa:
– Dobry wieczór. Pragniemy wydać tom zdumiewających wybryków autorskiej fantazji. Chodzi o to, ażeby czytelnik tych opowiadań czuł się ubawiony, a zarazem przeniesiony w inny wymiar, w świat, gdzie nie obowiązuje buchalteryjna rzeczowość, ani rutyniarska logika. Ten cel można osiągnąć. Mamy tylu znakomitych mniej lub bardziej współczesnych autorów…
– To prawda – odpowiedział Jeden z Nas. W pełni solidaryzujemy się z ideą wydania takiego wyboru. Życzymy Wydawnictwu dobrego snu.
To rzekłszy, Jeden z Nas odłożył słuchawkę, ale telefon zadzwonił po raz drugi.
– To jeszcze raz ja – powiedziała Redaktorka. – Pragnęlibyśmy, ażeby panowie zajęli się opracowaniem wyboru.
– Dlaczego właśnie my? – zapytał Jeden z Nas, nieco już poirytowany. – Przecież nigdy w życiu nie napisaliśmy humorystyczno- fantastycznego opowiadania. Zajmujemy się czymś zupełnie innym i…
– Właśnie dlatego do Panów się zwracamy – ciągnęła niespeszona Redaktorka. Nie będziecie przynajmniej zainteresowani w nasycaniu
książki własną twórczością. Potraktujecie zamówienie z daleko posuniętym obiektywizmem.
– Nic podobnego – odparł Jeden z Nas. – Jeśli się tego podejmiemy, to w imię skrajnego subiektywizmu. Możemy się pomylić, ale będzie to nasz błąd. A jeśli ktoś poczuje się okropnie urażony, że go w książce nie ma, a kto inny jest, albo że jest, a kogo innego nie ma, albo że jest i kto inny jest – to trudno. Przepraszamy z góry. Co złego, to my… Nazajutrz udaliśmy się obaj do Wydawnictwa. Strażnik wskazał nam halabardą drogę do Redaktorki. Ale pokój był pusty.
– Trzeba będzie jej wyjaśnić – rzekł Jeden z Nas – że zadanie jest praktycznie niewykonalne. Jak bowiem dokonać wyboru tekstów z innego wymiaru? Wszystkie niemal opowiadania, to żenująco realistyczne powiastki z życia. Cóż bowiem ma zaszokować Czytelnika? To, że gdzieś tam założono Salon Iluzji? Że główny księgowy nie chciał zatwierdzić rachunku za wyżywienie smoka? Albo że w meblach tkwią najrozmaitsze tajemnice?
– A kuku! – rzekła Redaktorka, wychodząc nagle z szafy. (Jak się okazało, był to normalny tryb pracy Redaktorów Wydawnictwa, które przeprowadza rozmowy z autorami w warunkach, adekwatnych do treści zamawianych książek. Z publicystami rozprawia się tam przy stołach konferencyjnych, z twórcami science-fiction w niewielkich modelach sputników, z autorami wierszy miłosnych dyskutują na tapczanach Redaktorki w kostiumach topless, zaś sprawy groteskowych opowiadań załatwia się przy użyciu efektów nagłego pojawiania się Personelu w miejscach najbardziej nieoczekiwanych).
– Zdarzają się przecież opowiadania, w sposób groteskowy deformujące rzeczywistość – dowodziła Redaktorka, parując argumenty Jednego z Nas. – O, weźmy na przykład nowelkę, której bohater oderwał się od ziemi i poszybował w niebo…
– Zimny realizm! – odparł pogardliwie Jeden z Nas. – Zimny, mały, obrzydliwy realizm!
Z szelestem maszynopisów wylecieliśmy przez okno. Z góry ujrzeliśmy jeszcze wydłużającą się w nieskończoność czarną linię.
Był to cykl produkcyjny niniejszej książki.
R.M.G.   źródło opisu: 'Zamiast wstępu’ – Wydawnictwo ISKRY, Warszawa 1974 źródło okładki: http://ksiazki.okazje.info.pl/ksiazka/k/duchy-na-dachu.html

Wydawnictwo:
Wydawnictwo Iskry
data wydania:
1974 (data przybliżona)

liczba stron:
324

słowa kluczowe:
groteska , antologia

kategoria:
literatura współczesna

język:
polski

Dodaj komentarz