Historia

Stanisław Maria Jankowski – Steny biją celnie

Z okładki:
W książkach o działaniach Armii Krajowej w Krakowie w latach okupacji nie sposób odnaleźć nawet wzmianki o „montowni numer 5”, a była ona jednym z największych, o ile nie największym, z polskich konspiracyjnych warsztatów. Zlokalizowano ją w stolicy ówczesnego Generalnego Gubernatorstwa, o kilka kilometrów w linii prostej od siedziby rządu GG, od Wawelu – wówczas rezydencji generalnego gubernatora dr Hansa Franka. Działała prawie dwa lata w mieście przepełnionym niemieckimi urzędami i policją, równocześnie uznawanym przez Niemców za „spokojne”. Dla tych powodów w roku 1975 zacząłem zbierać materiały na temat stenów z ulicy Mogilskiej.

W dwóch artykułach, które ukazały się przed 1975 rokiem znalazłem wzmiankę o „montowni nr 5”, gdyż pod takim właśnie kryptonimem konspiracyjnym działały warsztaty przy ulicy Mogilskiej 97. Artykuł podsunął mi dziennikarz i pisarz, były żołnierz Kedywu, Stanisław Dąbrowa-Kostka.
– Zająłbyś się tym tematem – zachęcał.

„Historia tej podziemnej fabryki – pisałem w kilka dni później na łamach »Echa Krakowa« – powinna doczekać się swego opracowania. Postanowiliśmy podjąć poszukiwania ludzi, którzy w tej fabryce pracowali lub też byli z nią związani. Zapewne niektórzy z nich jeszcze żyją…”.

Tak się zaczęło. Już w kilka godzin po ukazaniu się krakowskiej popołudniówki, rozdzwoniły się telefony na redakcyjnych biurkach. To były pierwsze ślady. Po paru dniach nadeszły listy, a Juliusz Schuster,
pseudonim „Wir” udostępnił mi prywatne archiwum, dotyczące produkcji materiałów wybuchowych i broni przez żołnierzy „Ubezpieczalni” – Szefostwa Produkcji Konspiracyjnej Okręgu Krakowskiego Armii Krajowej. Nie wszyscy spośród tych żołnierzy chcieli rozmawiać z dziennikarzem…

– Nie chcieli rozmawiać? Dlaczego? – pamiętam to pytanie ze spotkań autorskich.

Otóż w okresie powojennym niektórzy z nich byli represjonowani, m.in. za przynależność do Armii Krajowej. Pamiętają przesłuchania, podczas których bez przerwy domagano się, by wskazali magazyny z bronią. Kiedy przyjmowano ich później do kombatanckich organizacji – do ankiet wpisywali działalność w szeregach Armii Krajowej, w dywersji lub oddziałach partyzanckich, ale – straciwszy już raz zaufanie – woleli nie wspominać udziału w produkcji uzbrojenia.

– I co, tak nagle, czytając artykuł w „Echu Krakowa”, zgodzili się rozmawiać? – spytał mnie czytelnik po ukazaniu się mojej pierwszej książki na ten temat pt. „Steny z ulicy Mogilskiej”.

– Przyjeżdżali do Krakowa i szli najpierw do wdowy po swoim dowódcy, poruczniku „Czernym”, do Franciszki Sypniewskiej-Jasińskiej. Tak to wyglądało – wyjaśniłem, zgodnie z prawdą. Pytali ją, czy powinni mówić o stenach. Dopiero słysząc odpowiedź twierdzącą zgadzali się wracać wspomnieniami do swojej pracy w konspiracyjnej fabryce. Tak powstała książka „Steny z ulicy Mogilskiej”, a w jakiś czas później reżyserowany przez Krzysztofa Kwintę reportaż telewizyjny „Krakowskie steny”.

– A później?

– Nadchodziły listy, przekazywano mi relacje, uzupełniające zarówno to, co napisałem, jak i to, co ujawniono w nielicznych książkach i artykułach o działalności konspiracyjnych montowni, zbrojowni. Korzystając z relacji, listów, także publikacji, wydanych w kraju, a częściowo też zagranicą, zdecydowałem się więc napisać książkę o pistoletach maszynowych, produkowanych w podziemnych warsztatach.

Tak powstała książka „Steny biją celnie”…  

Wydawnictwo:
Krajowa Agencja Wydawnicza
data wydania:
1983 (data przybliżona)

ISBN:
83-03-01035-2

liczba stron:
139

słowa kluczowe:
historia , historia Polski , II wojna światowa , Armia Krajowa , uzbrojenie

kategoria:
historia

język:
polski

Dodaj komentarz